Niezależnie od tego, czy masz 16 lat i chodzisz jeszcze do szkoły, czy masz lat 30 i podoba Ci się ktoś z Twojej pracy, lub możesz mieć nawet lat 60 i być zainteresowaną którymś z sąsiadów. Wszystkie kobiety mają takie samo prawo do tego, aby walczyć o swoje szczęście i szczery uśmiech, który może zapewnić im bliska osoba. Drugą oznaką jest wzajemne wsparcie i troska. Kiedy zaczynamy dbać o dobro drugiej osoby i stajemy się gotowi poświęcić własne potrzeby dla jej szczęścia, to znak, że nasze uczucia przeradzają się w miłość. W miłości nie chodzi tylko o siebie, ale również o drugą osobę i jej dobro. O tym, że bliskość z drugą osobą jest nieodzowne dla naszego życia opowiada Magdalena Sękowska, psycholog, dyrektor Kliniki Uniwersytetu SWPS. Wyobrażenie vs rzeczywistość Rozwój polega na tym, że wraz z dojrzałością separujemy się od pierwotnie bliskich osób, by nawiązać bliską relację z osobami, które sami wybierzemy na Posłuchaj artykułu. 00:00 / 00:00. Patriarchat jest potężnym schematem. Żeby się z nim zmierzyć, musimy przyjrzeć się temu, co nam dają przypisane funkcje. Jeśli przestaniemy się za . Zdaniem tych, którzy wszystko liczą i mierzą, zakochujemy się średnio 4 razy w życiu. Miłość to nie tylko jedność dusz i ciał, ale głównie wrażenie szczególnego połączenia z tą jedyną osobą. Poczucie, że jest się wybranym, niepowtarzalnym. Chyba właśnie dlatego tak bardzo pragniemy miłości. Uczucie to, jak żadne inne obrosło w tony stereotypów i szkodliwych mitów. Takich, które mogą zrujnować Wam życie. Miłość nie usprawiedliwia wszystkiego, ani nie wymaga rezygnacji z siebie. Można, spokojnie można żyć bez miłości w sensie romantycznym. Zwłaszcza bez takiej, w której więcej toksycznego jadu, niż słodkiej esencji. Jeśli jesteście w związku, zweryfikujcie swoją wiedzę o miłości. Jeśli nie – tym bardziej. Im lepszy i bardziej świadomy start, tym mniej problemów gdy dalej w las. 1. Miłość nie trwa wiecznie A już na pewno nie w takim kształcie jak na początku. Wiele osób ma idealistyczne wyobrażenie o miłości i nawet po 5 nieudanych związkach, ciągle ma nadzieję, że teraz to już na wieki, słodko, i niezmiennie. Życie to zmiana, więc także miłość nie może być ciągle jednakowa. Nie oznacza to, że należy wiecznie szukać nowej. Przeważnie takie zmiany mają efekt jak w kawale: można zmienić kobietę /mężczyznę na innego, inną, tylko przeważnie nic to nie zmienia. Aby uczucie było trwałe, należy wpisać w nie przede wszystkim ciągłe ewaluowanie naszej relacji i otwartość na to, że nie będzie latami tak jak w Harlequinie. Żaden miodowy miesiąc nie może trwać wiecznie. Prędzej czy później spotka się z szarością poranka i dopiero to jest prawdziwym testem miłości. 2. Dwie połówki pomarańczy to bzdura Z co najmniej dwóch powodów. Pierwszy: bo zakłada, że jesteśmy niekompletni, a drugi, bo każe nam wierzyć, że jak już się odnajdziemy, idealnie dopasujemy, to będzie jak w bajce. Ludzie, którzy czują się zupełnie puści w środku bez miłości, partnera, którzy czekają na dopełnienie jak gwiazdkę z nieba, to właśnie osoby, którym prawie ze 100% pewnością związki nie wyjdą. Stłamszą partnera, uwieszą się na nim jak na gałązce, zaduszą tą miłość, albo przeciwnie: dadzą się krzywdzić w imię tego, w co wierzą, bo przecież “nie da się żyć bez miłości”. Jesteśmy kompletni w pojedynkę. Nie musimy czekać na żadne dopełnienie. Gdyby było inaczej rodzilibyśmy się w parach. Jeśli czujesz pustkę, to pamiętaj, że nikt oprócz Ciebie jej nie wypełni. To się robi PRZED miłością, a nie za jej przyczyną. I znacznie lepiej tą sprawę załatwić ZANIM podejmie się poważne życiowe zobowiązania. Mit idealnego dopasowania, każe nam z kolei szukać kogoś, kto będzie pasował do nas tak, że już nic więcej nie będzie nam trzeba. A miłość, prawdziwa miłość, to nieustanna praca, kompromisy i dobra wola, a nie magiczna formułka, która skleja nas jak stłuczony przed wiekami garnek. Nie ma związków idealnych, ani idealnie dopasowanych. Jeśli koniecznie chcemy porównań botanicznych, to lepiej uznać, że jabłko lepiej pasuje do jabłka, ale i z gruszką często świetnie się dogada. W końcu nie od dziś wiadomo, że przeciwieństwa się uzupełniają. ​ Podobają Ci się teksty z Manufaktury? Sprawdź moją KSIĄŻKĘ! KLIK! 3. Miłość nie jest receptą na udane życie Bo nie tylko w miłości się spełniamy i nie tylko miłość stanowi o tym, czy jesteśmy w życiu szczęśliwi, radośni i czujemy sens tego co robimy. Jeśli ciągle czekasz na miłość, a inne obszary twojego życia wymagają pracy i reakcji, to… nie ma na co czekać. Zajmij się działaniem, a nie czekaniem. Jeśli jesteś w związku miłosnym, a i tak czujesz, że czegoś Ci brakuje… także działaj. Miłość już dała co miała dać i nie wypełni każdej życiowej luki. Zdefiniuj czego pragniesz i co musisz zrobić, aby to mieć. Z życzliwym wsparciem łatwiej nam przenosić wszystkie góry. Ale i bez niego, jeśli czegoś naprawdę pragniemy mamy ogromne szanse, że się uda. 4. Miłość nie oznacza rezygnacji z siebie Jeśli ktoś mówi Ci, że dla niego musisz zrezygnować z tego co kochasz, to nie mówi tego z miłości, a raczej ze strachu, zazdrości, egoizmu. Prawdziwa miłość rozmawia, a nie stawia pod ścianą. Także w związku mamy prawo realizować swoje pasje i robić to co kochamy. Niekoniecznie razem. Miłość nie oznacza bycia “przyspawanym” do drugiej osoby. Kochać to pozwalać się rozwijać, a nie zamykać w złotej klatce. Niebezpiecznie jest rezygnować ze wszystkiego dla miłości, bo co nam zostanie, kiedy z jakiś powodów jej zabraknie? 5. Miłość NIGDY nie jest usprawiedliwieniem krzywdzenia kogokolwiek Jeśli ktoś to robi i zasłania się miłością, to nie owijajmy w bawełnę: jest skończonym dupkiem, który nie ma krzty pojęcia o uczuciach. Zapamiętajcie jednak raz na zawsze: jeśli ktoś Was krzywdzi: bije, osacza, oskarża, tłamsi, obraża, ogranicza waszą wolność osobistą, straszy, niszczy, to nie jest miłość i nigdy nie będzie. Z takich związków się ucieka. Im szybciej, tym lepiej. Im dalej i bardziej zdecydowanie, tym skuteczniej. 6. Miłość zaczyna się zawsze od Ciebie To już było, ale nigdy dość przypominania. Ona zaczyna się zawsze w nas samych. I wszystko to, co nam w niej wychodzi, albo nie, nie bierze się jak lubimy myśleć z okoliczności i z drugiego człowieka, ale przede wszystkim z tego, co jest, żyje, gra i kocha w nas. Jeśli ciągle coś Ci w miłości nie wychodzi, jeśli w kółko powtarzasz te same schematy, przyjrzyj się sobie. I własnym wyborom. I nie szukaj ciągle na oślep, a zwłaszcza wtedy, kiedy nie znasz odpowiedzi, na własne pytania. To bez sensu. Tracisz czas, tracisz energię, zbierasz razy. Tak się nie dowiesz, nie tędy droga. Droga do prawdziwej, wartościowej miłości wiedzie przez pokochanie i zrozumienie siebie. I to jest odpowiedź na wszystkie pytania. Jeśli siebie kochasz, nie pozwolisz się krzywdzić, nie uważasz, że ktoś Cię zbawi za Ciebie, nie czekasz, że miłość coś Ci rozwiąże i załatwi, nie wierzysz w to, że coś będzie Ci dane raz na zawsze i że będzie jak w bajce. Jesteś realistą. Chcesz dobrze dla siebie i dla drugiego człowieka. Tak się kocha naprawdę. I tak się kocha szczęśliwie. Wierzę, że ten tekst jest wartościowym przekazem dla wszystkich, którzy kochają i szukają miłości. Żałuję, że sama nie przeczytałam go, gdy miałam naście lat. A może nic by to nie dało? 😉 Jeśli uważasz tak jak ja, chcesz podzielić się swoim doświadczeniem, zostaw ślad i podaj dalej! Dziękuję 🙂 Naucz się słuchać zamiast nieustannie mówić o swoich potrzebach Nie ma się co oszukiwać, większość osób woli mówić o sobie niż słuchać tego, co chce im przekazać druga osoba. Czasem warto jednak zagryźć zęby i wsłuchać się w słowa swojej partnerki, zamiast uznawać jej monolog za „bezsensowny bełkot”. Dlaczego? Ponieważ otwierając się na drugą stronę, można usłyszeć szereg istotnych informacji, które przedstawią ją w zupełnie nowym świetle. Mężczyzna, który jest w stanie wysłuchać i wspomóc swoją ukochaną, na pewno zyska w jej oczach, a ona odpłaci się tym samym. Dzięki szczerym i głębokim rozmowom związek może być dla obu osób oparciem. Tylko spokój, a nie szarpanina, może was uratować Foto: Shutterstock Nie ma na tym świecie osoby, z którą zgadzalibyśmy się co do joty. Nie jest to równoznaczne z przekrzykiwaniem się i darciem kotów. Nawet jeśli całkowicie nie zgadzacie się z tym, co mówi partnerka, to warto przyjąć jej racje na spokojnie. Nie oznacza to oczywiście, że należy ulegać. Wręcz przeciwnie. Najlepiej przedstawić swój punkt widzenia i poprosić o zrozumienie. Nawet jeśli na początku nie zadziała, to z czasem powinno zacząć się sprawdzać. Krzyk nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Doceniaj to, co robi dla ciebie kobieta Foto: Shutterstock Kobiety kochają komplementy, ale jeszcze bardziej cenią sobie codzienne pochwały albo słowa uznania względem ich osoby. Mężczyzna, który zachwyca się błyskotliwością swojej partnerki albo po prostu chwali jej obiad, na pewno sprawi jej przyjemność. Dzięki takiemu zachowaniu kobieta będzie czuła się też po prostu dowartościowana. Pozytywny wpływ na jej samopoczucie z pewnością przełoży się na związek. Nie wypominaj, skup się na teraźniejszości Foto: Shutterstock Zwykło się mówić, że to kobiety są mistrzyniami wypominania. O ile niektóre panie naprawdę potrafią wracać do jednej kwestii w nieskończoność, o tyle panowie często nie pozostają im dłużni. „Ty trzy lata temu wróciłaś do domu nad ranem, więc się nie czepiaj” – to tylko jeden z wielu tekstów, jakimi faceci częstują swoje kobiety. Warto się od tego powstrzymać i kierować się sprawdzoną zasadą: nie rób drugiemu, co tobie niemiłe. Wzajemne wypominanie, dotyczy to oczywiście obydwojga partnerów, prowadzi do kłótni. Ta z kolei może zakończyć się naprawdę nieciekawie. I na pewno nie wniesie nic dobrego do związku. Pamiętaj o ważnych wydarzeniach dla waszego związku Foto: Shutterstock Rocznica, urodziny albo walentynki to tylko niektóre z okazji, które warto celebrować. Pokazując drugiej osobie, że o niej pamiętasz, dajesz wyrazem temu, że zarówno ona, jak i wasz związek, mają dla ciebie dużą wartość. Nie oznacza to jednocześnie, że za każdym razem należy wydawać fortunę na prezent dla kobiety. Czasem nawet lepiej zrobić dla niej coś samodzielnie. Warto przygotować kolację, gorącą i romantyczną kąpiel albo zorganizować pieszą wycieczkę w malownicze miejsce. Dzięki takiemu postępowaniu na pewno wywołacie uśmiech na twarzy ukochanej osoby, a dodatkowo będziecie mogli cieszyć się przyjemną atmosferą w związku. Bądź dla niej oparciem, a będziesz mógł na nią liczyć w każdej sytuacji Foto: Shutterstock Każda kobieta chce czuć się bezpiecznie przy swoim facecie. Ważne, by mężczyzna dawał swojej partnerce takie poczucie. O ile słowa i zapewnienia są niezwykle istotne, o tyle najważniejsze jest działanie. Przykładowo, kobieta, która boryka się z problemami w pracy, powinna zostać zapewniona przez swojego mężczyznę, że nic się nie stanie, jeśli powinie jej się noga. Takie zachowanie jest niezwykle pokrzepiające. Jeśli kobieta wie, że może liczyć na ukochanego, to na pewno także zrobi wszystko, co w jej mocy, by go wspierać. Należy pamiętać, że (najczęściej) wszystko działa w dwie strony. I najlepiej, jeśli są to po prostu dobre rzeczy. Nie wiem, czy jest takie drugie miejsce, gdzie można spotkać ludzi z prawie każdego miejsca na świecie, jak lotnisko. We wtorek ruszyłem w kolejną podróż misyjną z naszymi Programami i już to wystarczyło, żeby się znaleźć na 4 lotniskach. Od zdominowanego przez Polaków (lotnisko Chopina w Warszawie), po zdominowane przez Kolumbijczyków – w Cartagenie. Największe jednak było po drodze, w Amsterdamie. Ilość twarzy z całego świata po prostu drugie na świecie lotnisko (podobno po Singapurze), gdzie rzeczywiście zatroszczono się o pasażerów. Jest tyle różnych zakątków, gdzie można wygodnie się położyć (wielkie materace-poduszki), wygodnie odpocząć (rozłożone fotele) czy coś zjeść (od McDonald’s po restauracje z wielu kręgów świata), czego nigdzie indziej nie spotkałem. Wszędzie informacje, ile minut do którego terminala, wszystko czytelnie opisane i zrobione z myślą o pasażerach. Teoretycznie wszędzie powinno być podobnie, bo przecież lotnisko to lotnisko, ale okazuje się, że także w tej dziedzinie można myśleć inaczej. Także z perspektywy potrzeb pasażera, który czasem spędza całe godziny oczekując na samolot (ja miałem prawie 5 godzin oczekiwania).Szacunek okazywany drugiej osobie wyprowadza nas samych z zamieszkiwania w sobie i pozwala widzieć świat oczami drugiej osoby. Pozwala nam dostrzec nasze różnice i umieć się nimi zachwycić, zamiast na nie się wkurzać. Szacunek jest dla nas samych szansą na przekroczenie siebie i na pamięcią o Wasks. Jarosław SzymczakFormuła, do której tak się przyzwyczailiśmy. Brać, to według słownika: „obejmować w posiadanie”, ale zestawione z kimś drugim – “biorę Ciebie” – przestaje być tak oczywiste. A jednak ciągle trzymamy się tej formuły, nawet nie za bardzo ją tłumaczymy, bo uważamy, że to zrozumiałe same przez się, że przecież nie bierzemy na siłę, że nie chodzi o ubezwłasnowolnienie ani o uprzedmiotowienie i że od razu połączone ze ślubowaniem miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej oraz “że cię nie opuszczę aż do śmierci”.A jednak towarzysząc przez tyle lat małżeństwom w kryzysie (czy wręcz opuszczonym małżonkom), zauważam, że ten element nie jest taki oczywisty, że właśnie ta prosta formuła: „wziąć kogoś” oznacza ogromną odpowiedzialność, z której ludzie zbyt szybko rezygnują. Ona bądź on nie jest taki jaki miał być, moje „delikatne” sugestie zmiany nie są brane pod uwagę i zaczynamy się zwalniać z pozostałych elementów: miłość już nie jest wysiłkiem kochania całej drugiej osoby, tylko staje się uczuciem, które może zaniknąć; wierność jest narażana przez swobodne rozmowy i zachowania wobec osób płci przeciwnej, a uczciwość małżeńska sprowadza się do przynoszenia pieniędzy do domu lub wykonywania w nim wszystkich z najpiękniejszych owoców naszych Programów jest moment, kiedy małżonkowie podejmują świadomie swoje małżeństwo jako swoje osobiste powołanie, jako miejsce wzrostu i walki, jako zadanie dla siebie, by kochać całym sercem, bez warunków, bez „ale” i bez zastrzeżeń. Biorę i ślubuję, bo sam siebie oddałem aż do Jarosław SzymczakCoraz bardziej popularne, przynajmniej medialnie, sprawiają, że dziś wszyscy myślą o miłości, swoich ukochanych i bliskich. Oprócz komercyjnej przesady i tyranii powinności, która czasem może śmieszyć (jak ten gościu, który długo wybierał jakąś stosowną kartkę na Walentynki i wreszcie zdecydował się na jedną z nich: „Dla jedynej” – i poprosił o 10 sztuk), jest też drugi wymiar tego święta, kiedy uświadamiamy sobie, jak ważną jest rzeczą komunikowanie drugiej osobie, że jest dla mnie najważniejszą osobą na pierwszy w Programie ma mi pomóc zobaczyć prawdziwą osobę, która jest przy mnie, a nie jej czy jego idealistyczne, moje własne, wyobrażenie. Jesteśmy zaproszeni, żeby każdego dnia na nowo odczytywać jej/jego piękno, wartości, zalety i mieć pretensję, że mężczyźni kupują kwiatki kobietom tylko raz w roku – 8 marca, można mieć pretensję, że trzeba wielkich kampanii reklamowych, żeby mężczyźni coś dobrego powiedzieli (i/lub podarowali) ukochanej w Walentynki, ale też zamiast zmieniać jego, żeby robił to częściej, mogę zmienić siebie i przyjąć ten dar najpiękniej jak życzeniami najpiękniejszych spotkańKs. JarosławTak deklarujemy w czasie Programu. I przypominamy sobie o tym, kiedy konfrontujemy się z jakąś naszą idealistyczną wizją wobec swojego męża czy żony. Powstrzymujemy się wtedy, żeby nie zwrócić krytycznej uwagi, żeby nie marudzić i nie komentować. Mobilizujemy się wtedy, żeby pozwolić drugiej osobie na bycie sobą, nie zaś wierną kopią mojego wymyślonego jednak włożyć jeszcze większy wysiłek nie tylko w to, żeby pozwolić drugiej osobie na jej własne życie, ale też zastanowić się, co konkretnie mogę dziś zrobić, żeby zmienić siebie. Więcej uśmiechu, więcej wsłuchania się w to, co inni do mnie albo przy mnie mówią, serdeczne zainteresowanie się, co słychać u kogoś; długo odkładany telefon do kogoś, kto czeka…Co dziś konkretnie mogę zrobić, żeby ludzie dookoła mnie poczuli się lepiej, żeby zobaczyli świat od piękniejszej strony, żeby usłyszeli, że są ważni, dobrzy i interesujący?Zmienić siebie wcale nie musi oznaczać wielkiej i intensywnej pracy nad sobą. Może oznaczać po prostu zapomnienie o sobie – “jaki to jestem ważny”. Zmienić siebie oznacza zauważyć obok siebie kogoś innego, kogoś, o kogo mogę się zatroszczyć, komu mogę przynieść odrobinę radości, nadziei czy zainteresowania. Czasem ta zmiana siebie oznacza postawienie naprzeciwko siebie zamiast lustra – kogoś drugiego, którego już dawno przestałem modlitwą za wszystkich AbsolwentówKs. Jarosław Szymczak…towarzyszyła odnowieniu przyrzeczeń małżeńskich na ostatniej edycji Programu 1, który zakończył się wczoraj we Wrocławiu. Biała róża jako symbol ostatniego kroku— rozumianej bardzo szeroko: od czystości intencji po przejrzystość zawartości mojego komputera, od czystości małżeńskiej po czysty i jasny przekaz tego, kim dla mnie szósty zawiera bowiem w sobie streszczenie wszystkich poprzednich. Od łagodności przez szacunek i dar z siebie, od troski o codzienny rytuał po spokojny czas na komunikowanie sobie tego, co dla nas oczyszcza nasze oczy z widzenia w drugim tylko wad, szacunek jest bardzo klarownym przykładem respektu dla godności drugiej osoby, dar z siebie jest najczystszym wyrazem miłości, rytuały w sposób oczywisty pokazują, że nie wyobrażam sobie żadnego dnia bez spędzenia choćby odrobiny czasu razem a dialog jest zaglądaniem do swoich wnętrz, rozświetlonych pragnieniem zrozumienia drugiej w czasie Mszy św. na zakończenie Programu byliśmy świadkami nowego początku, „nowej drogi życia”, które choć może trwać i lat 34 czy lat 25, czy choćby 7 czy 8 albo nawet tylko 2, to i tak jest zawsze zaproszeniem do nieustannego odnawiania się w Jego łasce, żeby bardziej być mężem i wdzięcznością za Waszą modlitwę za ProgramKs. Jarosław Szymczak…każde z małżonków myśli trochę o czym niej – to nawet nie wynik końcowy czegoś, co musi się wydarzyć na długo przed, i co jest dowodem, że są blisko, że są razem, że się rozumieją i są dla siebie ważni, ale i zachowuje świadomość, że to, co ich połączy, może też mieć cudownie i niezwykłe konsekwencje, które choć takie są, to może jednak nie teraz, nie w tym czasie powinny nastąpić lub odwrotnie, są szczególnie upragnione – niekiedy nawet tak bardzo, że ta pierwsza część trochę ginie z niego – to potrzeba chwili, stale gotowe do zrealizowania pragnienie bycia tak wyłącznie i tak wyjątkowo nawet samo pisanie o tym, pokazuje jak daleko widoczne są te różnice. 🙂Kiedy czytam komentarza pod moimi różnymi wypowiedziami w mediach o czystości małżeńskiej czy o konieczności świadomego troszczenia się o relację, czy o antykoncepcji, większość komentatorów męskich nie szczędzi mi uwag krytycznych i przysłowiowego „hejtu”. Bo jakim prawem ksiądz im będzie zabraniał „wypróbować się”, „czerpać pełnymi garściami z przyjemności”, tym bardziej, że partnerka też tego chce i dlaczego jak pies ogrodnika zabrania im czegoś, o czym nie ma zielonego pojęcia… Same jednak wypowiedzi często pokazują, że komentujący myślą tylko o przyjemności, o własnych korzyściach, o użyciu (nie tylko drugiej osoby, ale przecież i siebie samego, zredukowanego do kategorii przedmiotu). Z pola widzenia dawno zniknęła troska o drugą osobę, gdzie znakiem miłości może być zarówno sam akt małżeński, jak i równorzędnie powstrzymanie się od o seksie – myśleć nam trzeba o tym, jak powiem, jak pokażę i jak dam odczuć drugiej osobie, że kocham ją najbardziej na świecie i że jestem szczęściarzem mogąc z nią być i iść razem z nią przez całe pozdrowieniami z P1 we WocławiuKs. Jarosław SzymczakTo kolejny dzień, gdy Absolwenci ostatniej edycji Programu JA+TY=MY z Łomianek podejmują zadanie domowe na dziś. Przypominają sobie kroki z Programu i uczą się wdrażać je w codzienność. Dla wielu ludzi są to po prostu kolejne dni roku, a dla uczestników „Jedynki” – okazja do zatroszczenia się o relację. Wszystko dookoła może być takie same, ale kiedy kochamy drugą osobę, to rzeczywistość jest rozświetlona tą czy kolacja przyrządzona, żeby sprawić mężowi przyjemność, przyniesiony kwiatek czy drobny upominek, żeby zrobić żonie miłą niespodziankę, powodują, że stajemy się sobie bliżsi, że jest dookoła nas cieplej, serdeczniej i radośniej. Rośnie w nas poczucie bezpieczeństwa, świadomość, kim dla siebie jesteśmy i jak nasz świat byłby inny, gdyby mojego najdroższego/mojej najdroższej też rodzi się w nas pragnienie, żeby podarować nie tylko coś z siebie czy od siebie, ale coś największego i najważniejszego – całego i całą siebie. W akcie tak niezwykłym, doniosłym i tak pełnym w znaczenia, że może stać się pieczęcią daru. Jak uroczyste pieczęcie na najważniejszych aktach prawnych. Jego piękno polega także na tym, że za każdym razem możemy wnieść w niego to wszystko, co jest przez nas wypracowywane dzień po dniu w wysiłku przekraczania siebie dla dobra drugiej pamięcią o wszystkich Absolwentach „Jedynek”ks. JarosławTak też może być, że jeden dialog szkodzi drugiemu. Zwłaszcza jeśli ten pierwszy nie został dobrze wychowany. Chodzi oczywiście o nasz dialog wewnętrzny. Pewnie czeka nas w tej dziedzinie długi wysiłek, ale nie ma nic przyjemniejszego, niż słuchać siebie, jak opowiadam sobie w myślach o dobrych stronach życia, o wspaniałych wyborach, których mogę dokonać i jakim jestem szczęściarzem, będąc otoczony tak dobrymi ludźmi powtarzamy sobie w czasie Programu, że nie zmieniamy innych, ale jesteśmy w stanie zmienić siebie. A pierwszym elementem tej zmiany może być transformacja dialogu wewnętrznego. To tak jak z rachunkiem sumienia: czy będziemy go robić komuś innemu, czy też sobie samemu. Rachunek sumienia dalej będzie rachunkiem sumienia, ale jak istotna zmiana nastąpi, gdy zamiast rozliczać innych, u siebie poszukamy obszarów do więcej dobrego dialogu wewnętrznego, tym piękniejszy staje się nasz dialog z ognia walki o lepsze jutro dla małżeństw i z prośbą o modlitwę wsparcia dla kończących dziś Program 1 w Łomiankachks. JarosławI znowu w tonie dopowiedzi, tym razem do wpisu Gosi, która pokazała nam ogromne konsekwencje naszych komunikatów, które coś jednak nam robią. I to często coś możemy zrobić, jeżeli nasi najbliżsi po prostu nie potrafią zmienić swoich komunikatów i ciągle nas na nowo ranią? Pamiętając o zasadzie z Programu JA+TY=MY i kolejnych – że nie zmienimy innych, za to siebie jak najbardziej możemy – jesteśmy w stanie zadbać o jeszcze inny rodzaj dialogu wewnętrznego. Podobnie jak mamy zatroszczyć się o komunikowanie dobrych słów do naszych najbliższych (i szerzej), tak samo musimy dbać o dobre słowa dla siebie. Bo kiedy nieustannie krytykujemy siebie samych w myślach, obarczając się ciągle winą, to niełatwo nam przyjdzie zmienić strategię wobec innych; kiedy u siebie ciągle dostrzegamy rzeczy wymagające naprawy, to samo będziemy dostrzegać u miłowania innych „jak siebie samego” ma także i takie konsekwencje, że kiedy siebie nie miłujemy, to nie otrzymają tego także nasi bliscy. Troska o dobre słowa względem siebie to konieczność, a nie luksus. To obowiązek wobec naszych najbliższych. I wcale nie jest to jakimś przejawem samouwielbienia czy całkowitym odjazdem od własnych ograniczeń i słabości, ale jest umiejętnym komunikowaniem dobra. „Lubię siebie w tym kolorze”, „lubię eksperymentować w kuchni”, „nie jest to dziedzina w której coś bym umiała, ale lubię się ciągle czegoś nowego uczyć”. Itd. Z naszym „magicznym” ( 😉 ) „ale to dobrze, bo”, które pozwala skierować spojrzenie na to, co dobre, bardziej kolorowe czy ciągnące w powiedziałaś/eś już dziś sobie coś dobrego? Dla dobra swoich najbliższych, oczywiście. 🙂Zawsze z pamięcią i dobrym słowem dla każdej i każdego z Wasks. JarosławW kluczu wpisu sprzed kilku dni chciałbym dziś poruszyć stary temat: dialog wewnętrzny kierowcy, bo wszyscy kierowcy go mają. Generalnie jest cichy, ale bywa też dialogiem prowadzonym głośno i to niezależnie od uczestników, więc czasem, gdy jadę z kimś jego/jej samochodem, jestem zaproszony do uczestniczenia w nim. Czy chcę, czy nie. 🙂Słucham też swojego dialogu wewnętrznego, który na przestrzeni tylu już lat prowadzenia Programów jakoś niezauważalnie się zmienił. To znaczy teraz zauważalnie, ale jak się to stało i kiedy – nie umiem miejsce różnych określeń stanów umysłowych innych kierowców (bo to zawsze dotyczy innych kierowców), nagle pojawiły się usprawiedliwienia: „pewnie się spieszy do domu”, „miał ciężki dzień, co przekłada się na jego styl jazdy”, „pewnie już kilka minut temu powinna być pod szkołą, żeby odebrać dzieci; znowu czeka ją nieprzyjemna rozmowa i dlatego nie patrzy jak jedzie.”Żeby nauczyć się tego języka wystarczy posłuchać swoich własnych usprawiedliwień na „światłowe” czy „klaksonowe” komentarze do naszej jazdy. Skoro mamy usprawiedliwienie dla siebie na prawie wszystkie sytuacje, więc pewnie nie będzie problemu, żeby nauczyć się tego dla spokojniejszej jazdy przecież tak naprawdę beneficjentami będą nie tylko obcy kierowcy, ale nade wszystko nasze pamięcią o Wasks. Jarosław Kłótnie nie zawsze są złe. Często oznaczają, że nam zależy, że próbujemy załatwić coś istotnego. Ale kłócić się trzeba umieć – w przeciwnym razie stają się destruktywne. Sprawdź, co o anatomii kłótni mówi psycholog Marta Wróbel-Rakowska z Centrum Terapii się jesteśmy razem, a jednak się kłócimy. Dlaczego?Najczęściej kłócenie się jest sposobem na wyrażenie emocji takich jak gniew i złość. Czasami powodem kłótni są emocje i stres w ogóle niezwiązane z sytuacją, o którą się kłócimy, czy z naszym związkiem. Tak się dzieje, gdy w ciągu dnia zbieramy i przeżywamy różne emocje, napięcia i z całym tym bagażem docieramy do domu. On tam nie znika. Radzimy sobie z nim na różne sposoby. Zdarza się, że w sposób konstruktywny i zdrowy – na przykład bierzemy kąpiel, uprawiamy sport, ale czasem robimy też mniej pożyteczne rzeczy i jedną z nich jest kłótnia, która bywa najszybszym i dość łatwym sposobem wyładowania napięcia. Zwykle jednak, kiedy się kłócimy, to znaczy, że coś jest dla nas ważne, na czymś, na kimś nam zależy. W relacji często kłócimy się dlatego, że chcemy, aby nasz związek był „jakiś”, np. czuły, romantyczny albo pełen przygód. Ponadto zwykle chcemy, aby był idealny i na początku nawet taki nam się wydaje. Ale z biegiem czasu okazuje się, że wcale nie jest idealnie i nasze marzenia się nie spełniają. Pojawia się więc złość, zaczynamy walczyć o nasze niezaspokojone potrzeby. Nie zawsze jednak jasno zdajemy sobie sprawę, czego nam tak naprawdę brak, czego potrzebujemy lub czego byśmy nie kłótnie są lepsze niż ich brak?Najczęściej tak. Jeżeli się kłócimy, to znaczy że nam zależy. Próbujemy coś z tym zrobić, więc jest to element działania. Oczywiście zdarza się, że kłótnie są destrukcyjne - jeśli jest ich za dużo, jeśli w trakcie dzieją się rzeczy, które niszczą relację, np. krytyka, poniżanie drugiej strony. To nie prowadzi do niczego dobrego. Warto zdawać sobie sprawę z tego, że kłótnia może być energią dającą szansę na to, żeby otworzyć się przed partnerem i zakomunikować coś ważnego, pokazać - nie tylko za pomocą słów, ale też emocji i kłótnie nie zawsze są dobre...Oczywiście, nie każda kłótnia przynosi coś dobrego. Te niedobre często są wynikiem tego, że nie umiemy mówić o swoich potrzebach i pragnieniach. Pokazują, że mamy kłopoty w komunikacji. Kiedy czujemy, że tak jest, warto przyjrzeć się, o co tak naprawdę nam czasami nie bardzo zdajemy sobie sprawę z tego, co jest dla nas ważne. Często kłótnie dotyczą rzeczy, wydawałoby się, błahych, na przykład nieposprzątania po kolacji. Czasem warto się zastanawiać, z czego ta kłótnia wynika, dlaczego te wydawałoby się - proste do rozmowy tematy - wcale w tej najbliższej relacji takie nie możemy się tego dowiedzieć? Kiedy nie możemy dojść do porozumienia, czy idziemy dzisiaj do knajpy z włoskim czy z hinduskim jedzeniem, albo czy pójdziemy na rower, czy popływać i zaczynamy się o to kłócić, a ta kłótnia eskaluje, to warto zatrzymać się i zastanowić się dlaczego tak efekty daje metoda porozumienia bez przemocy. To sposób komunikowania się, którego twórcą jest Marshall Rosenberg. Polega na skupieniu uwagi na uczuciach i potrzebach własnych oraz rozmówcy, a posługuje się także specyficznymi formami języka, co pozwala na ograniczenie możliwości wystąpienia przemocy w empatyczny wobec siebie i partnera sposób komunikacji ma doprowadzić do pojednania, do rozwiązania konfliktu, przy jednoczesnym pozostaniu uważnym na własne potrzeby oraz emocje. Jak to się odbywa?Pierwszym szalenie ważnym etapem jest skupienie się na sobie, przyjrzenie się sytuacji, temu, co ja w danym momencie/sytuacji czuję, czego ja potrzebuję. Więc gdy kłócimy się na przykład o urlop - w górach czy nad morzem i mamy poczucie, że nigdy nie możemy dojść w tej kwestii do porozumienia, że utknęliśmy we wzajemnej złości i żalu, że druga osoba nie chce nam dać tego, na czym nam zależy, że coś na nas wymusza, to przyjrzyjmy się najpierw temu, jakie potrzeby stoją za tym, że tego chcemy. Jeśli moją propozycją był wyjazd nad morze i o to walczę i nie chcę odpuścić, to jaka potrzeba za tym stoi? Co się ze mną dzieje, kiedy myślę o wyjeździe nad morze, jakie mam skojarzenie z tym miejscem, wspomnienia, wyobrażenia o tym wyjeździe? Niewykluczone, że w rezultacie zobaczę wtedy, że oprócz złości na partnera czuję na przykład jakąś tęsknotę, może potrzebuję odpoczynku, spokoju, ciszy zwolnienia tempa i czuję, że właśnie tam to osiągnę. Kiedy to sobie nazwę, łatwiej będzie mi wyjść z takim komunikatem do partnera i pokazać mu, o co mi tak naprawdę chodzi. Wtedy jest czas na kolejny krok – przyjrzenie się temu, czego potrzebuje partner. Może jemu zależy na aktywności, ruchu, na jakimś rodzaju zabawy, działaniu. Jeżeli zdamy sobie sprawę z tego, jakie potrzeby związane są z tym, o co walczymy, to okazuje się, że łatwiej jest się dogadać i porozumieć. Chodzi o to, żeby się nawzajem słuchać. Warunkiem jest wrażliwość na to, co druga osoba mówi i zrozumienie. Znacznie łatwiej jest się porozumieć, kiedy rozmawia się o swoich potrzebach. Trudno zaś wtedy, gdy koncentrujemy się na obwinianiu i oskarżaniu drugiej osoby o to, że nie daje nam tego, czego z najczęstszych są kłótnie o podział obowiązków domowych. Czy za nimi też kryją się jakieś potrzeby?W każdej parze taka kłótnia może dotyczyć czegoś innego i ważnego. Warto pamiętać, że znaczenie ma też to, z jakimi doświadczeniami wchodzimy w związek, zarówno z domu rodzinnego, jak i poprzednich relacji. Wyobrażenie podziału obowiązków często wiąże się z przekonaniem co do najlepszego modelu, często tego z domu rodzinnego. Ale doświadczenia partnerów mogą się znacznie różnić: czyli na przykład u mnie w rodzinie było tak, że mama nie pracowała i zajmowała się domem, a tata pracował i w związku z tym nie brał na siebie obowiązków domowych, zaś partner pochodzi z domu, w którym to właśnie ojciec przejął na siebie obowiązki domowe, a matka zajmowała się pracą zawodową, albo dzielili się tymi obowiązkami po równo. Jeśli więc mamy różne doświadczenia i wspomnienia z domu rodzinnego, a także różne oczekiwania, to robi się takiej sytuacji pomóc może uświadomienie sobie, z czego wynika moje przekonanie, którego się tak sztywno trzymam, a potem odpowiedź na pytanie, czy naprawdę tak musi być w mojej relacji. Uświadomienie sobie odpowiedzi na nie sprawi, że będę skłonna bardziej otworzyć się na to, czego chce partner. Trzeba się nawzajem posłuchać i usłyszeć, jak kto sobie wyobraża podział obowiązków, a potem uzgodnić, jak ma wyglądać to u oczywiście zrobić to na początku wspólnego zamieszkania, choć częściej nie uzgadniamy takich rzeczy, bo jesteśmy przekonani, że jakoś to będzie albo pewni, że partner ma dokładnie taką samą wizję relacji i podziału obowiązków jak ja. Potem okazać się może, że wcale tak nie jest. Mamy więc wizję związku idealnego, w którym wiele rzeczy układa się samo, życie jednak weryfikuje takie wyobrażenia i często jednak trzeba wiele spraw dogadać. To może pomóc uniknąć wielu trudnych sytuacji rozmowę można odbyć na każdym etapie związku, nie ma tak, że potem już nie wypada wracać do tego tematu. Kiedy zauważamy, że coś jest nie tak potraktujmy to jako impuls do rozmowy i uzgodnienia jak to ma wyglądać. Może taki podział obowiązków rozwiąże część naszych problemów. To, jak się poczujemy po takiej rozmowie, będzie dla nas sygnałem, czy naprawdę o to jeszcze może kryć się pod złością na przykład o rozrzucone na podłodze skarpetki?Czasami jest to tylko złość, że znowu skarpetki leżą na ziemi, a nie w koszu na brudną bieliznę. Ale czasami ta bardzo prozaiczna sytuacja może wiązać się z dużo ważniejszymi tematami. Kiedy na przykład widzę, że mój partner nie zmywa po sobie naczyń albo ogląda wieczorem telewizję zamiast położyć się ze mną do łóżka, może to przywoływać skojarzenia z jakimiś doświadczeniami z przeszłości. I zamiast zwykłej złości na to, że tak postępuje poświęcamy tej sytuacji o wiele więcej uwagi niż to warte, np. wyobrażamy sobie, że nasz partner nie dba o nas, nie szanuje nas, nie miałam w przeszłości takie doświadczenie z rodziną, że czułam się tam nieważna, pomijana, to wtedy łatwo mi pomyśleć, że taki niepozmywany talerz znowu oznacza, że nikt się ze mną nie liczy, jestem nieważna dla swojego partnera. Jeżeli byłam traktowana w sposób agresywny, to mogę to odbierać wręcz jako wrogość albo jeśli miałam dobre relacje z bliskimi, dom, w którym byłam słuchana, gdzie moje potrzeby były spełnione, wtedy najczęściej widzę tylko brudny talerz, a nie wyraz braku zaangażowania, pogardy czy złego zacząć rozmowę i nie wywołać kłótni, kiedy mamy w sobie dużo złości w związku z jakąś sytuacją, gdy jesteśmy zawiedzeni zachowaniem partnera?Kłótnie są potrzebne, ale takie, w których wyrażamy naszą złość i gniew, a nie takie, w których stajemy się agresywni, przymuszamy i dominujemy drugą osobę. Jeśli oprócz gniewu towarzyszy nam w kłótni rozczarowanie, zawód, to najczęściej okazuje się, że partner albo ten związek czegoś istotnego nam nie to uczucie większego kalibru niż sama złość czy gniew, dlatego ważne jest, żeby próbować o tym rozmawiać i wyjaśnić. Tylko to zwiększy szanse na to, że coś się punktem jest sprawdzenie, co wywołało zawód, co to za sytuacja lub zachowanie wywołuje u nas takie uczucie. Np. chcemy umówić się popołudniu na randkę, a partner mówi, że musi zostać dłużej w pracy. Jeśli oprócz zwykłego rozczarowania odczuwam wtedy złość, smutek i zawód, to dobrze jest sprawdzić, jak interpretuję to zachowanie mojego partnera i jakie moje zawiedzione potrzeby stoją za tymi emocjami. Może to potrzeba bliskości, pobycia tylko razem, a może poczucie odrzucenia? Jeśli już mam te informacje, to mogę skierować do swojego partnera prośbę w tej sprawie. I to leży po mojej stronie, a nie partnera, żeby swoje uczucia i potrzeby zakomunikować, a na dodatek poprosić o coś. Bywa to oczywiście bardzo co, jeśli on na to nie odpowie?Robi się kłopot. Bo to, co jest ważne w tym momencie, to żeby bliska osoba odpowiedziała tym samym – wyrażeniem swoich uczuć i odwołania randki mogą być różne – może partner jest bardzo zestresowany pracą, może musi czegoś dopilnować i dlatego odmawia lub ciągle przekłada randki. Ale może powód dotyczy związku, w którym coś nie gra i partner unika konfrontacji. Warto w tym momencie zaznaczyć, że jeśli pojawia się problem, to możemy się kłócić i walczyć, ale możemy też się wycofywać. To jest inny sposób radzenia sobie z czymś, czego nie chcemy. Często nawet sobie tego nie To bywa trudne, bo w związku z kimś, kto jest nam bardzo bliski, chcielibyśmy najwięcej dostać, ale też jednocześnie najbardziej boimy się odrzucenia, boimy się odsłonić. Nikt nie może nas tak bardzo zranić, jak ta najbliższa nam osoba. Powiedzenie: „To zachowanie mnie zabolało, przeszkadza mi, boję się ciebie stracić albo brakuje mi czegoś, czuję się niepewny” - bywa tak trudne, że czasami potrzebna jest pomoc terapeuty. Wtedy warto się po nią czujemy, że nie wszystko jest tak, jak sobie wymarzyliśmy, powinniśmy dążyć do idealnego związku?Do idealnego nigdy. Warto nie tracić nadziei na bliskość, nawet kiedy czasami nie uda nam się dogadać. Dobrze jeśli zdajemy sobie sprawę z tego, co jest nie tak, bo wtedy mamy szansę coś z tym zrobić. Jeśli te „niedogadania” nie są nadmiarowe, jeśli raz traci jedna osoba, raz druga, to można zaakceptować, że nasz związek nie zawsze da nam to, czego oczekujemy i że nie jest idealny. To nic złego. Związek z założenia nie jest idealny i jeśli pogodzimy się z tym i pożegnamy z tą iluzją, będzie nam łatwiej. Można mimo to mieć poczucie szczęścia i jest, kiedy zawsze tylko jedna osoba musi z czegoś rezygnować, coś poświęcić - taka nierówność bardzo szkodzi zrobić, gdy w czasie kłótni zaczynamy obwiniać się o błędy i sytuacje, które popełniliśmy w przeszłości?Najlepiej, aby kłótnia dotyczyła konkretnie tej jednej rzeczy, jednej sytuacji, jednego wydarzenia, jednej sprawy, a nie była kłótnią o wszystko, co się wydarzyło wcześniej. Tylko wtedy ma szansę doprowadzić do rozwiązania, a nie pozostawić nas w poczuciu się trzymać tej zasady, choć to może być trudne. Bo kiedy się kłócimy, często nagle przypominają nam się wszystkie złe momenty z przeszłości naszej relacji. Tak działa nasz mózg, to jest takie nasze ewolucyjne przystosowanie, że trudne, bolesne momenty zapamiętujemy lepiej – ma nas to motywować do ucieczki w sytuacji zagrożenia. I wtedy łatwo o niesprawiedliwe słowa „ty nigdy...”, „ty zawsze...”.Z pomocą może przyjść tu nasza głowa, żeby próbować namawiać siebie samego, aby tego nie robić. Ale warto też wyciągnąć wnioski, że jeżeli jakiś temat wraca do nas tak często, a z nim złe emocje, to zwykle jest to coś ważnego, co nie zostało odpowiednio rozwiązane, zadbane. Nasze rozczarowanie, żal, który mieliśmy o tę sytuację, nie zostały do końca przepracowane, przeżyte, nazwane. Być może nie dostaliśmy od naszego partnera tego, na co liczyliśmy w tej sytuacji. Może zrozumienia, przeproszenia, albo po prostu wysłuchania. Może jednak warto wrócić do tej sytuacji, bo dotyczy czegoś głębszego w naszej relacji. Czasem po prostu nie umiemy odpuścić, wybaczyć...Tak, i nosimy w sobie te krzywdy, które ciągle do nas wracają. To może być problem w relacji, ale może to być też jakiś nasz problem osobisty, którym warto się zająć bardziej może partner nie dał nam tego, co w tej sytuacji było nam potrzebne: nie przeprosił nas za to, źle zareagował. Ale może mam złe doświadczenia z przeszłości, jakieś silne zranienia, które teraz sprawiają, że każda nowa krzywda zostaje we mnie bardzo mocno i choć dostanę to, co powinnam w takiej sytuacji, nadal nie mogę każdym razie jeśli coś do nas często wraca, to jest to sygnał, że chodzi o coś ważnego. Powinniśmy wtedy usiąść z partnerem i porozmawiać, dlaczego to tak często wraca, o co w tym chodzi. Powinniśmy zajrzeć w swoje uczucia, we wspomnienia, przyjrzeć się skojarzeniom i powiedzieć partnerowi wprost: ja potrzebowałam wtedy od ciebie tego czy czegoś innego i tego nie dostałam, porozmawiać o tym, dlaczego tak się stało i dlaczego to w sobie zrobić w sytuacji, gdy jeden z partnerów podczas kłótni zamyka się w sobie i nie chce rozmawiać?To jest bardzo trudne i dość częste. Terapeutka Sue Johnson, która zajmuje się terapią skoncentrowaną na emocjach nazywa taki wzorzec relacji „polką protestacyjną”. Według niej jest kilka wzorców bycia w relacji. Najczęstsza jest taka, kiedy szukamy winnego i nawzajem obwiniamy się i walczymy ze gdy oboje się wycofujemy, nie komunikujemy się ze sobą, nie mówimy o tym co nas boli, dotyka, złości i odsuwamy się od następny to właśnie polka protestacyjna, która polega na tym, że jedna osoba walczy, domaga się czegoś, chce ustaleń, a druga się wycofuje, co najczęściej wywołuje jeszcze większą złość u tej pierwszej osoby i jeszcze większe wycofywanie się jej partnera. Takie wycofanie jest bardzo często reakcją obronną na atak. Nie umiemy sobie radzić ze złością, która nas dotyka, często ma to korzenie w przeszłości i teraz powielamy taki polega na tym, że im bardziej jeden partner naciska, tym bardziej drugi się wycofuje. A im bardziej ten drugi się wycofuje, tym bardziej pierwszy naciska. I mamy błędne więc zrobić żeby z tego wyjść?Często osoba atakowana myśli: „Skoro ona/on mnie rani, atakuje, ciągle jest ze mnie niezadowolona/y, jedyne co mogę zrobić to odsunąć się”. A ta druga ma przekonanie: „Muszę naciskać, wymuszać jakąś reakcję, bo on/ona ciągle nie reaguje”. Trzeba wtedy zajrzeć głębiej. Często osoba, która walczy, robi to dlatego, że kocha, że jej zależy i taki ma sposób domagania się tego czego potrzebuje, np. poczucia bezpieczeństwa czy uwagi. I równie często ta druga osoba także chce tego samego, ale tak bardzo boi się to pokazać i tego że może zostać zraniona, że woli się odsunąć, aby nie odczuwać bólu. Jeżeli udrożnimy komunikację między sobą najczęściej udaje się dogadać. W rozmowie najlepiej skupiać się jednak na sobie, a nie na to?Bo to, co nas pozytywnie wzmacnia, napędza, nakręca, gdy mamy dużo złości w sobie, to mechanizm szukania winnego. Dlatego, gdy złoszczę się, kiedy partner milczy, gdy znowu nie wrócił do sypialni na noc, najczęściej krzyczę na niego z tego powodu. A on właśnie wtedy się wycofuje i ucieka. Zamknięte się zastanowić się, co ja takiego czuję, czego się boję, że unikam. A kiedy czuję złość, próbować dotrzeć do tego co jest pod tą złością. Najczęściej są to obawy o to, że ktoś nas zrani, że coś stracimy, że nie będziemy blisko, że nie będziemy ważni dla drugiej osoby. Jeśli dotrzemy do tej obawy, to mamy już drogę do tego, żeby zacząć o tym mówić. Jeśli powiemy o swojej obawie, to mamy szansę na to, że ta druga osoba nas wyjść z narastającej kłótni?Dobrze jest się zatrzymać. Oczywiście zależy to od naszych temperamentów i naszego wyposażenia neurologicznego. Bo możemy być „gorącymi” osobami, u których to napięcie szybko narasta i szybko je wyładowujemy. Wtedy rzeczywiście może dochodzić do eskalacji kłótni, która doprowadza do wzajemnego ranienia się i dewastacji związku. Osoba z gorącym temperamentem może szukać metod zatrzymania się. Liczymy do 10, wychodzimy z pokoju na pięć minut albo czasami na dłużej. Ale zawsze zapowiadamy to drugiej osobie, żeby nie uznała, że uciekamy. Zresztą, jeśli zauważamy taki problem, warto ustalić zasady kłótni wcześniej. Możemy przecież powiedzieć drugiej osobie: „Jak poczuję, że już się we mnie gotuje i zaraz zrobię coś takiego, co zepsuje naszą relację, albo powiem coś, co zrobi spustoszenie, to muszę się zatrzymać, nie odbierz tego źle”. Można ustalić sobie jakieś hasło, które będzie oznaczało przerwę, ale nie dlatego, że ja się odwracam i nie chcę więcej rozmawiać, ale tylko dlatego, że nie chcę popsuć bardziej. Szukamy sposobów na wyciszenie się, skonfrontowanie z tym, co mnie aż tak wzburzyło. Kiedy to odkryję, idę krok dalej – szukam, jak to nazwać i jak zakomunikować to partnerowi, jakich słów użyć, by powiedzieć o swoich uczuciach i potrzebach. A więc studzę emocje i wracam do rozmowy, gdy poczuję, że jestem już mamy dwoje takich złośników, to podczas kłótni pojawiają się burze z piorunami, które bardzo trudno jest okiełznać i zatrzymać, przy czym niektórzy to lubią. Bywa, że wyładowanie przynosi ulgę. Jeśli podstawą jest głęboka więź, takie gorące kłótnie nie muszą psuć relacji. Ale myślę, że takie wyładowania nie zastąpią prawdziwej, szczerej rozmowy, która potrzebuje lepszych warunków pogodowych. Oczywiście jest jeszcze trudniej, bo oni nawzajem mogą się nie rozumieć, choć są podobnie siebie nawzajem można wiele dogadać, o ile jest szacunek dla partnera, także w czasie kłótni. Jeśli szanujemy się, chcemy poznać siebie nawzajem, jeśli chcemy się rozumieć i współpracować ze sobą, jest duża szansa, że zbudujemy dobry związek na za: Monika Wysocka, PAP/archiwum dr Wróbel-RakowskiejMarta Wróbel-Rakowska, psycholog i psychoterapeutka

kochamy drugą osobę czy własne wyobrażenie o niej